20 października 2016

Co pies, to obyczaj - czyli o przywołaniu

Wydawać by się mogło, że jest to jedno z prostszych ćwiczeń, polegające na warunkowaniu, a liczba wykonanych bezbłędnie ćwiczeń doprowadzi nas do sukcesu, jakim jest przywołanie. Okazuje się jednak, że w praktyce pojawiają się pierwsze schody. Owszem ta technika sprawdza się rewelacyjnie u wielu psów, które z natury mają w sobie cechę podążania za człowiekiem lub jego kontrolowania. Są też psy, które po prostu lubią być z człowiekiem, a społeczny kontakt cenią sobie bardziej niż dobrodziejstwa przyrody, jakim są czmychające zające, pląsające w trawie zgrabne sarenki. Ale co z tymi psami, dla których najważniejszym elementem na spacerze jest polowanie, namierzenie, pogoń, wystawianie, czyli wszystko to, co sprawia, że pies pełnym pyskiem czerpie ze spaceru nieskończoną przyjemność?
Co ze sfrustrowanym opiekunem, który próbował wszelkich sposobów na wypracowanie w psie przywołania? No cóż, ponosi sromotną klęskę.
Ktoś może zadać pytanie skąd ta ironia lub lekkość przyjmowanej porażki. Otóż doświadczenie na własnej skórze uczy pokory, ale też dystansuje mnie do wielu porażek, które z czasem stają się dobrą anegdotą.
Sama jako trenerka wciąż zagłębiam się w psim umyśle, osobowości i staram się ogarnąć na pozór proste mechanizmy zasad uczenia się. Jako opiekunka trzech różnych suczek mogę obserwować motywy ich działania, to w jaki sposób traktują moje propozycje nauki i szybko weryfikują chybione pomysły. Ale przede wszystkim uczą pokory w ocenie samego psa. Pies nie jest tylko psem, jest zbiorem uczuć, emocji, fascynacji, prawdziwej pasji. I kiedy zadamy sobie proste pytanie, co lubi nasz pies, ponosimy totalną porażkę, bo wpadamy w pułapkę naszego postrzegania psa, a nie tego co on naprawdę lubi.
Ale wracając do naszego przywołania. Kiedy 8 lat temu rozpoczynałam moją pracę z psami, czyli od pracy z moją Carmen, chętnie korzystałam ze schematów nauki i wydawało mi się, że to jest świetna droga. Życie szybko pokazało, jakie jest twarde i sprowadziło mnie na ziemię. Warunkowanie klepane do znudzenia miało mi dać gwarancję odwołania, nawet od najtrudniejszych wyzwań. I owszem biegająca sarna, zając nie stanowiły dla na wyzwania. W chwale pozorów przegrałam w najmniej oczekiwanym momencie. Przegrałam z piknikowym kocem i misiami Haribo, przegrałam z chlebem rozrzuconym pod karmikiem, ze smakowitym znaleziskiem z krzaków, za które człowiek do dziś nie ponosi żadnych konsekwencji. Okazało się, że dla nas prawdziwym wyzwaniem jest jedzenie i wytrwałość mojego psa. Carmen jest psem, który zapamiętuje swoje zdobycze i wtedy kiedy najmniej się tego spodziewam do nich wraca. Patrząc na mnie biegnie, a ja widzę triumf radości na jej pysku. I ktoś może powiedzieć "kiepsko zrobione odwołanie". Hmm, wtedy tak myślałam, co powodowało we mnie silną frustrację, bo głównym winowajcą porażki byłam ja sama. Dzisiaj wiem o wiele więcej o Carmen. Jest suką o bardzo silnym charakterze, która zawsze próbuje przeforsować swoje zdanie. Jest wytrwała w osiąganiu celu i potrafi pokonywać wiele przeszkód. Jej ogromną siłą jest też jej niebywała wrażliwość na ludzkie emocje. Moja frustracja była jej frustracją, moja złość była dla niej wyzwaniem, bo nie wiedziała skąd się bierze.Technika pracy to jedno, ale trzeba mieć świadomość, że to nie wszystko, a psy nie są zabawkami ze sklepu, którym włącza się baterie i programuje w dowolny sposób.
Ostatnio pracując nad przywołaniem poszukuję w psie jego pasji, która jest tą nutą, w którą należy grać. Eksperyment z Dafi rozwalił kolejne moje wyobrażenie, ale też pokazał kolejną furtkę. Po warsztatach z Marco Martinim szukałam sposobu na pracę z Dafi. Jest ona psem rozkoszującym się w polowaniu, płoszeniu. Sama pogoń jest dla niej ogromną frajdą. Jest w tym mistrzynią. Potrafi usłyszeć mysz z odległości kilku metrów i jak lis uderzyć z powietrza przednimi łapami. Sposób w jaki to robi, sprawia, że polują razem z Trini i nigdy nie rywalizują. I tak po warsztatach zastanawiałam się czy jestem w stanie zastąpić jej tą pasję. Czy zorganizowane przeze mnie bezkrwawe polowanie z tropieniem będzie tak fascynujące. Czy w oczach mojego psa zobaczę te same iskry? Musze dodać, że Dafi jest dość łatwym psem. Od małego podążała za nami i mimo jej wieku, małych nóżek musiała nas dogonić. Nigdy nie pracowałam z nią nad przywołaniem, bo w sposób naturalny przychodziła do mnie, kiedy ją o to prosiłam. Jest takim psem, który potrafi dzielić pasje polowania z byciem koło człowieka. Na spacerze oba te czynniki są dla niej ważne i w stałej równowadze. Ale ostatnio postanowiłam poeksperymentować i powarunkowałyśmy gwizdek. Odwołanie ma perfekcyjne, sarna 7 metrów, zając 10, pies po gwiździe zawraca i przybiega do mnie. Duma na mojej twarzy, ale tylko przez chwilę. Warunkując ją starałam się upozorować małe polowanie smakowitych kąsków. I cień pasji polowania jest, ale nie ma tej iskry, jak w prawdziwym polowaniu. Pozostaje mi tylko imitacja, bo empatia nie pozwala mi na krok dalej.
Kiedy pracujemy nad przywołaniem zwracajmy uwagę na psie emocje. Miejmy cel z tyłu głowy, ale róbmy to rozważnie myśląc o tym, jak w tej sytuacji czuje się pies.
Głodzenie szczeniaka tylko po to, żeby wypracować gwizdek rodzi w nim frustrację i dla mnie nie tędy droga. Nauka ma być przede wszystkim przyjemnością. Naskakiwanie na nas psa, szczekanie, uderzanie zębami w rękę, łapczywe połykanie jedzenia nie jest miarą sukcesu, a wyrazem stanu emocjonalnego. Czy warunkowanie małego szczeniaka na takich emocjach jest właściwe? Dla mnie nie, bo droga od frustracji do zachowań agresywnych bywa czasem bardzo krótka. Szanujmy emocje naszych psów, bo nie zawsze to co uszczęśliwia nas, jest szczęśliwym wyborem dla naszego psa.

21 lutego 2016

Hodowla ściółkowa - tani golden za 5 stów!

Polskie prawo wciąż pozwala na handel szczeniakami w typie rasy w dowolnej ilości, w dowolnym wieku byle sprzedać i zarobić. Kusi cena, a nie odstrasza zdjęcie szczeniaka na słomie w chlewie. Wiele osób rozpływa się na widok puchatej kulki, bagatelizując proceder produkcji w chlewach. Skandaliczne prawo pozwala na eksploatowanie suk, zmuszając je do rodzenia przy każdej cieczce, w ciemnym chlewie, gdzie całe życie sprowadza się do garści słomy, miski marketowej karmy, zapachu własnych odchodów. Zalęknione, z owrzodziałymi sutkami rodzą kolejne szczeniaki miłośnikom rasy, z ideą tanich zakupów w sieci. Kolejne tanie szczenię zasila kolejną fabrykę słodkich szczeniaków, byle dużo i tanio. Wyeksploatowane suki zdychają w męczarniach, rodząc do ostatniego tchu, bo miłośnik taniego psa z sieci chce oszczędzić. Każdy tani szczeniak to ciche przyzwolenie na proceder, który nigdy nie powinien się wydarzyć. Dla mnie nie różni się to niczym od wysyłania zwierząt na rzeź.

11 lutego 2016

Agresywny retriever?

Temat szalenie trudny, ale nie dlatego, że pies wykazuje zachowania agresywne, ale dlatego, że retrievery pozbawia się prawa do takich zachowań. Agresja dla wielu ludzi jest czymś złym, co należy stłamsić w zarodku i wiele osób też stosuje dużo metod siłowych pokazujących psu jego miejsce w hierarchii. No cóż, to trochę zadziwiające, że w XXI wieku wiele osób nadal podpiera się teorią dominacji. Nie wiem, może tak jest łatwiej, może to brak wiedzy, a może strach przed wyjściem z archaicznego stereotypu. Ale temat nie o dominacji a agresji. Temat bardzo trudny, bo wymagający pochylenia się nad psimi emocjami. Strach, niepewność zazwyczaj, brak poczucia bezpieczeństwa, to najczęstsze przyczyny, dla których pies używa bardzo jasnego przekazu i twardej komunikacji, bo to wciąż jest komunikacja. Pewnie ktoś zarzuci, że łatwo się mówi kiedy 40 kilogramowy pies rzuca się w furii, tracąc kontrolę nad sytuacją. A ja odwrócę sytuację, jak często ignorujemy u psów pierwsze oznaki stresu, jak często przekraczamy ich bezpieczną przestrzeń wchodząc na legowisko, pozwalając dzieciom łapać je za ogon, uszy, jak wiele osób pozwala na psie siadać, leżeć przyznając sobie jedynie słuszne prawo do oceny emocji swojego psa. Niestety reagujemy wtedy, kiedy pies zmuszony zostaje do powiedzenia nie. A może zacznijmy szanować nasze psy, a przestańmy traktować je jak puchate maskotki. Może zacznijmy sięgać po wiedzę, zamiast odbierać im prawo do wyrażania złości. Retrievery to psy znoszące wiele bólu, cierpienia, nieprzyjemnych doznań, ale to my zawsze wyznaczamy granicę tego co serwujemy naszym psom.

31 stycznia 2016

Psie przedszkole - odpowiednia socjalizacja?

 Temat, który co jakiś czas powraca do mnie i niekoniecznie wywołuje miłe odczucia. 
Ale dlaczego, przecież wszędzie w internecie piszą, że należy z psem korzystać z takich zajęć, szczeniak będzie miał odpowiednią socjalizację, nabędzie doświadczenia, które zaprocentuje w dorosłym życiu.
Na pierwszy rzut oka nie ma w tym nic niepokojącego. W wielu takich miejscach zobaczyć możemy młode psy biegające ze sobą, podgryzające się, czasem któryś z nich zapiszczy, czasem usłyszymy warki. Ku uciesze opiekunów pobawią się w berka, wpadając pod nogi, między nogi, a po takich gonitwach padają ze zmęczenia. Na placu pojawiają się zabawki, pierwsze próby skupiania uwagi, pierwsze polecenia. Czasem któryś piesek mocno ciągnie na smyczy, inny szczeka, jeszcze inny wierci się w miejscu, wyglądając na roztargnionego. Wszyscy radośnie, z pewną dumą spoglądają na swoje pociechy i w duchu powtarzają "chodzimy do psiego przedszkola". Ale nie była bym sobą, gdybym nie przyglądnęła się temu bliżej. Ponieważ tkwi w nas przekonanie, że każda interakcja psów jest zabawą, trudno nam będzie dostrzec w tych relacjach coś innego. Coś, co dla młodziutkich psów nie jest fajne, doświadczeń które niekoniecznie właściwe wpłyną na ich dorosłe relacje. 
Czy idąc na takie zajęcia zastanawiamy się nad tym, jaką osobowość ma nasz pies, czy lubi inne psy, czy poradzi sobie z zachowaniami demonstracyjnymi, agonistycznymi innych psów?
Przeglądając zdjęcia, filmy z takich zajęć bardzo często obserwuję frustrację, niepewność, prośbę o pomoc opiekuna, sygnały grożenia ze strony innych psów, zachowania demonstracyjne, rywalizację, która niestety dostaje etykietę psich zabaw. I tu należy zadać sobie uczciwie pytanie, czy mój pies musi być wprowadzany w taką sytuację, czy rzeczywiście po kilkudziesięciu minutach takich zajęć będzie zrelaksowany, a jego bagażem doświadczeń będą miłe doznania? A może socjalizacja powinna wyglądać zupełnie inaczej? Może słowo socjalizacja stała się tylko reklamą niekoniecznie właściwie zorganizowanych zajęć? Niestety, to tak popularne i nadużywane słowo staje się także pretekstem do wielu nadużyć wobec psów. Ma być gwarantem uległości, cierpliwości w znoszeniu nieprzyjemnych doznań, brakiem jakiejkolwiek agresji. 
Mam takie poczucie, że moda zatraciła w nas wrażliwość, a czasem nawet zaburzyła empatię dla psa. Może czasem warto zaufać własnej intuicji i posłuchać tego co mówią do nas nasze psy.


11 stycznia 2016

Golden retriever idealny pies rodzinny!

Masz rodzinę, dzieci, to wymarzony pies dla ciebie. Chcesz zajmować się dogoterapią, to idealny kandydat na psa terapeutę.
Świetnie brzmi? Dobry slogan marketingowy? Też tak myślę, ale ile wspólnego ma z prawdą, jak bardzo stereotypowe myślenie zapędzi nas w kozi róg? Jak wiele rodzin rozpaczliwie poszukiwać będzie pomocy, a psów terapeutów żyć będzie w permanentnym stresie z łatką wiecznie uśmiechniętego.
Hm.. to już nie brzmi tak dobrze? A może warto przyjrzeć się temu bliżej?
Wiele hodowli, stron poświęconych rasie zamieszcza właśnie takie informacje, które są dla mnie zwykłym hasłem reklamowym, tanim chwytem sprzedaży psa, którego upchnąć można w każdej rodzinie, wepchnąć w każdą sytuację, bo ten pies zniesie wszystko. W milczeniu, stresie przyjmować będzie głaski, uściski, będzie podnóżkiem, leżanką, a jedyny grymas na jaki sobie pozwoli będzie wykrzywiony pysk, układający się w uśmiech.
Brzmi okropnie? Mało prawdopodobnie?
Trochę tak, bo przeglądając te same strony trudno znaleźć opisy zachowań agonistycznych, agresywnych tej rasy. Opisy psów, które w sposób desperacki starają się walczyć o swoją przestrzeń, psów, które zabija ich ogromna wrażliwość.
Od kilku lat z uwagą śledzę losy wielu z nich, czytam dramatyczne posty osób, które zapędzone w ślepy zaułek reklamy borykają się z codziennością, która tak kolorowo nie wygląda. Ten internetowy bohater, pies z reklam warczy, dotkliwie gryzie, skacze na ludzi, uderza ich pyskiem, szczeka, biega przewracając dzieci. Zjada w domu skarpetki, kosmetyki, zasłony, goni jak oszalały, drepcze za opiekunem wszędzie i wiecznie dyszy.
Brzmi znajomo?
Tak, w wielu domach to codzienność, bo w internecie nie napisano jak bardzo wrażliwe są goldeny, jak wnikliwymi obserwatorami są, czytającymi każdy nasz gest, każdą zmianę nastroju. Próbujące rozładować każde napięcie czują się bezradne, same nie radząc sobie z własnymi emocjami. W wielu takich sytuacjach stoją i dyszą zestresowane, a w akcie desperacji szczekają, nie dostając znikąd pomocy, bo wiele zachowań stresowych dostało łatkę zabawy, radości lub szufladki o nazwie adhd.
Niezaprzeczalnie goldeny są wyjątkowe i wiele z nich łączy mnóstwo podobnych reakcji, czas najwyższy zacząć opisywać te zachowania, nazywać je w sposób właściwy i zdjąć z nich łatkę psów rodzinnych.
Goldeny wykazują dużo zachowań agonistycznych, wiele z nich skierowanych jest w kierunku ludzi. Skaczą, uderzając w klatkę piersiową, uderzają w twarz przodem pyska podbijając głowę. Wielu z nas uzna także te zachowania za pieszczoty i okazywanie miłości, jednocześnie odczuwając ból policzka po silnym uderzeniu. Zachowania te nie pojawiają się znikąd, bardzo często małe, puchate szczeniaki narażone są na kontakt, którego nie chcą. Dotykane, ściskane wiją się w uścisku, prosząc o więcej przestrzeni, ale z łatką psa rodzinnego podtykane są pod wszystkie dziecięce ręce. Kiedy mały puchaty golden dojrzewa zaczyna prezentować nieco inne zachowania i tu pojawia się szok, bo okazuje się, że ta kula szczęścia tężeje, warczy, wpatruje się wzrokiem mówiącym wprost - nie życzę sobie tego! Szok przechodzi w zdziwienie i ignorancję, a w niektórych przypadkach w zachowania agresywne wobec mniej kochanej już puchatej kulki. Wiele psów obrywa klapsy, targane są za skórę, doznają przemocy fizycznej. Ostatecznym rozwiązaniem tej sytuacji jest porzucenie psa, z próbą dość banalnego tłumaczenia w postaci alergii dziecka na psią sierść. Ale wiele pośród tych śnieżnych kul nie potrafi warczeć. W ciszy znoszą każdy kontakt, z wrodzoną bezradnością tkwią nie potrafiąc odejść. Stoją w bezruchu i dyszą zestresowane sytuacją, a zamiast pomocy dostają kolejną łatkę chodzącego psiego szczęścia i goldeniego uśmiechu.
Nasze ludzkie pojęcie psiego szczęścia, radości, brak elementarnej wiedzy na temat mowy ciała psa, łatki przyklejanej psom, stają się przyczyną wielu domowych tragedii.
Pozwólmy goldenom być psami, takimi jak wszystkie inne, starajmy się odkleić od nich etykietę psa rodzinnego, psa, który znosi wszystko.